czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział V

Theo siedział w salonie i oglądał mecz popijając sobie piwko. Nagle usłyszał bardzo głośny trzask, a w całym domu zgasło światło. Burza która przechodziła nad Londynem spowodowała brak zasilania w całym mieście. Zrobiło się ciemno i ponuro. Theo zapalił świeczki i zaczął liczyć na szybki powrót zasilania. Wtedy w całym domu rozległ się dźwięk pukania do drzwi wejściowych. Theo przestraszył się nieco, ale po chwili ruszył do drzwi by je otworzyć. Otworzył drzwi i zobaczył w nich Ninę. Była cała przemoknięta i drżała z zimna.

- Cześć…. – powiedziała nieśmiało – Mogę wejść?
- Nina? – powiedział wyraźnie zdziwiony -  Co ty tu robisz? I to w taką pogodę! – wciągnął dziewczynę do środka
- Przepraszam, jeśli przeszkadza to sobie pójdę…
- Nie! – spojrzał na nią – Zaraz przyniosę koc i coś do przebrania się… – szybkim krokiem poszedł do drugiego pokoju, przyniósł koc i koszulę na zmianę
- Dziękuję – rzuciła się mu na szyję i pocałowała go
- Hej! – odsunął się od dziewczyny – Zwolnij trochę – uśmiechnął się – Nie żeby mi to nie było miło, ale nic na siłę Nino. Masz. – dał jej suche rzeczy – Tam jest łazienka. Możesz się umyć, wysuszyć, przebrać czy to tam zechcesz.
- Dzięki – uśmiechnęła się nieśmiało i poszła do łazienki

Theo westchnął głęboko i poszedł usiąść w salonie. Po kilku minutach dołączyła do niego Nina. Była ubrana w koszulkę meczową Theo a na siebie zarzuciła koc. Usiadła w fotelu i spojrzała na Theo ukradkiem. Zarumieniła się, bo zobaczyła iż chłopak również się na nią patrzy z uśmiechem na ustach.

- Przepraszam, że tak nagle przyszłam… ale nie wiedziałam co mam robić. – okryła się szczelniej kocem
- Nie, nie musisz przepraszać. – uśmiechnął się jeszcze szerzej – Na mnie możesz zawsze liczyć i zawsze możesz do mnie przyjść – wstał – Zrobię ci herbaty, zauważyłem że drżysz…
- Poproszę. – posłała mu kolejny uśmiech – Dziękuję – powiedziała nieco głośniej
- Nie ma za co – odpowiedział i po kilku minutach wrócił z dwoma kubkami ciepłego napoju – Z miodem i cytryną – uśmiechnął się i podał jej kubek – Tak jak lubisz.
- Dziękuję. – wzięła kubek i uśmiechnęła się – Dlaczego wszędzie się palą świeczki? – rozejrzała się po pokoju
- Wysiadł prąd – zaśmiał się – Świeczki to jedyne co mam do oświetlenia domu…
- Bardzo romantyczna atmosfera się zrobiła – zaśmiała się
- Co cie do mnie sprowadza? – spytała – Widzę, że coś się stało, co się dzieję?
- Uciekłam od Łukasza. – spojrzała na chłopaka smuta – Powiedział mi, że zabronił Ci się ze mną spotykać. To chore! Dlaczego to zrobił?!
- Nino, on chce dla ciebie jak najlepiej. – usiadł obok niej – To w końcu twój brat. Po prostu martwi się o ciebie.
- Ale ja nie chcę rozłąki z tobą. Lubię cię… Lubię twoje towarzystwo. – zaczerwieniła się
- Ja też lubię z tobą przebywać, ale rozumiem też Łukasza…
- Może powinnam sobie pójść…. – wstała
- Nie! Zaczekaj! – złapał ją za rękę – Jesteś w samej koszulce…. – przygryzł wargę
- Czyż nie wyglądam sexy z numerem 14 na plecach? – obróciła się wokół własnej osi
- Bardzo sexy – przygryzł wargę a Nina spojrzała na Theo, uśmiechnęła się i usiadła obok niego
- Nie wiem dlaczego, ale…. – przysunęła się bliżej Theo – Ale myślę że…. – spojrzała mu w oczy i pocałowała go namiętnie. Theo był przez ułamek sekundy zszokowany zachowaniem Niny, ale po kolejnej chwili oddał pocałunek i przylgnął do ust Niny niczym pijawka spragniona krwi. Nina usiadł na nim okrakiem dalej namiętnie go całując objęła go rękoma wokół szyi. Po kilku sekundach Theo odepchnął Ninę i spojrzał jej w oczy
- Nina, nie chcę nic na siłę. – westchnął głęboko
- Myślałam, że też tego chcesz…. – powiedziała smutna, wstała po czym usiadła na fotelu obok. Owinęła się kocem i starała się nie patrzeć na Theo, wtedy zadzwonił telefon – Jeśli to Łukasz to mnie nie ma – powiedziała zimnym tonem, że Theo od razu zrozumiał, że dziewczyna nie chcę aby ten wiedział gdzie ona jest
- Jasne – uśmiechnął się po czym odebrał telefon – No cześć Łukasz. Nie, nie ma jej u mnie. Nie wiem gdzie jest. Powinienem zacząć się bać? Okay, jak się pojawi to dam ci znać. Na razie. – rozłączył się
- Dziękuję – uśmiechnęła się i ziewnęła
- Zrobić ci coś do jedzenia? Pewnie nic nie jadałaś…. – wstał i udał się do kuchni

Zanim zdążył zrobić jakieś kanapki i coś do picia, Nina zdążyła zasnąć na fotelu. Theo widząc ją śpiącą, okrył ją kocem po czym wziął delikatnie na ręce, zaniósł do swojego pokoju i położył na łóżku okrywając ponownie kocem by nie zmarzła. Sam wrócił do salonu, wziął koc i położył się na kanapie. Długo nie mógł zasnąć. Ciągle myślał o tym pocałunku z Niną. Nie mógł go sobie wybić z głowy. Myślał również o tym, że dobrze zrobił iż przerwał ten pocałunek. Gdyby poszli teraz do łóżka, wszystko mogłoby się  zawalić, a tego nie chciał. Chciał ją mieć przy sobie, ale nie w taki sposób. Chciał to rozegrać na spokojnie. Nie chciał się śpieszyć, bo pośpiech może wszystko zrujnować.

Następnego dnia Nina wstała bardzo wcześnie. Widząc że nie ma nikogo obok niej, wstała szybko, poszła do łazienki poprawiła się i poszła do salonu. W salonie zobaczyła Theo słodko śpiącego na kanapie. Podeszła do niego i pocałowała go delikatnie w ustał. Theo pokręcił głową, westchnął głęboko po czym dalej smacznie spał. Nina dalej była w jego koszulce. Pasowała na nią jak ulał. No może nie jak ulał. Była na nią jak dłuższa tunika. Sięgała prawie do jej kolan. Nina spojrzała jeszcze raz na Theo po czym udała się do kuchni by zrobić sobie i chłopakowi śniadanie.

Po kilkunastu minutach pod wpływem zapachów z kuchni Theo obudził się i poszedł sprawdzić co się dzieje w jego kuchni. Wszedł do pomieszczenia i zobaczył Ninę stojącą przy blacie kuchennym, nalewającą do dwóch kubków świeżo zaparzoną kawę. Odwróciła się i spojrzała na chłopaka.

- Dzień dobry! – powiedziała z uśmiechem na ustach, podeszła do chłopaka i wręczyła mu kubek z kawą
- Dzień dobry! – uśmiechnął się i upił łyk kawy –Pyszna! – oblizał wargi
- Dziękuję. Robiłam ją z myślą o tobie – zarumieniła się – Boże! Dlaczego ja to powiedziałam…
- Słodka jesteś – zaśmiał się i dotknął dłonią jej policzka – Ślicznie się rumienisz…
- Weź… Nie jestem taka śliczna… Wyglądam jak burak. – schowała twarz w dłoniach
- Nie prawda – uśmiechnął się i odgarnął jej włosy z twarzy – Wyglądasz ślicznie – pocałował jej czoło a wtedy rozległ się dźwięk dzwonka drzwi wejściowych – Poczekaj, otworzę…

Theo oddalił się do drzwi wejściowych i otworzył je po chwili. Ujrzał w nich nikogo innego jak Łukasza Fabiańskiego, który widać było, że był zły. Wczorajszy telefon widać go nie przekonał do tego czy aby na pewno nie ma u niego, jego siostry. Po kilku chwilach z kuchni wyszła Nina, ubrana tylko w koszulkę meczową Walcotta. Łukasz widząc to, wściekł się i był gotów skoczyć z pięściami do Theo. I mało brakowało a by to tego doszło. Ale w porę między nimi stanęła Nina i złapała pośpiesznie Theo z rękę, ścisnęła ją mocno.

- Co się tu dzieje? – powiedział zszokowany Łukasz
- Nic – odpowiedziała ze spokojem Nina – Po prostu chyba zżyliśmy się ze sobą –uśmiechnęła się do Theo, a ten odwzajemnił uśmiech
- I to bardzo się ze sobą zżyliśmy – Theo jeszcze bardziej ścisnął dłoń Niny
- No to, to ja widzę. – dalej był zły – Ale wiecie co… Ja nie chcę w to wnikać, ale mam nadzieję, że robicie dobrze…. – uśmiechnął się do siostry

Łukasz jeszcze chwile porozmawiał z Theo, dał mu reprymendę na temat tego, że okłamał go wczorajszego wieczoru. Nakrzyczał równie na Ninę, bo cholernie się o nią wczoraj bał, kiedy nie wiedział gdzie się ona podziewa. Po kliku minutach Łukasz opuścił mieszkanie Theo. Theo poszedł do salonu i usiadł na kanapie. Nie wiedział co się przed chwilą stało. Był totalnie oszołomiony i totalnie zdezorientowany. Spojrzał na Ninę trochę blady na twarzy…

- Dlaczego to zrobiłaś? – wybełkotał
- Nie wiem… Jakoś tak odruchowo… Przepraszam… - posmutniała i usiadła obok Theo – Nie chciałam cie urazić czy coś, ale pomyślałam, że może trochę Łukasz lepiej zareaguje jeśli pomyśli że… Ale teraz wiem, że to był głupi i zły pomysł…
- Ciii – uciszył ją kładąc palec na jej ustach po czym spojrzał jej w oczy – Chyba naprawdę coś do ciebie czuje…. – uśmiechnął się i jego oczy rozweseliły się – Nie umiem tego opisać, ale coś do ciebie czuje…. – Nina słysząc to rozweseliła się
- Theo, ja do ciebie tez coś czuje, ale chyba to jest więcej niż przyjaźń. – uśmiechnęła się i przysunęła się bliżej chłopaka
- Ja też czuję czuje coś więcej, ale boje się, że to będzie za szybko…
- Co będzie za szybko? – spojrzała na niego nieśmiało
- Nino, długo się nad tym zastanawiałem ale raz się żyje… – wziął głęboki wdech – Czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Już myślałam, że nigdy oto nie spytasz! – uśmiechnęła się promiennie i pocałowała chłopaka namiętnie, który odwzajemnił pocałunek z taką namiętnością, że Ninie zabrakło oddechu w płucach. 

________________
Ogłoszenia Parafialne:

Rozdział zostawiam waszej ocenie!

Pozdrawiam i do następnego, N. 

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział IV

Mijała minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Wszystko wydawało się iść ku dobremu lub Nina po prostu była dobrą aktorką. Codziennie przez ostatni miesiąc, Theo odwiedzał Ninę, która z każdym dniem ufała mu coraz bardziej. Nina uczęszczała również na terapię, która pozwalała jej wyzbyć się zbędnych emocji, jak i uporać się z własnymi problemami. Theo starał się wspierać Ninę każdego dnia. Wspierał ją nawet wtedy, kiedy przenieśli Ninę do ośrodka leczenia uzależnień.

Theo nie mógł zrozumieć dlaczego to zrobili. Dlaczego akurat jej brat wybrał ośrodek uzależnień, skoro jego siostra ani nie bierze narkotyków ani nie pije alkoholu. Równie dobrze mógł od razu zabrać siostrę do domu i tam dać jej wsparcie jakie otrzymała od obcych osób w ośrodku. Nina nawet nie protestowała, sama chciała udać się do ośrodka. Chciała trochę odpocząć od wielkomiejskiego życia.

W końcu po miesiącu pobytu w ośrodku, Nina mogła go opuścić i wrócić do siebie. Łukasz starannie przygotował pokój, jak i cały dom na jej powrót. Kiedy lekarz wypisywał Ninę postawił jej jeden warunek. Mianowice chodziło oto, że Nina ma dalej kontynuować terapię. Ma przyjeżdżać na każde spotkanie, niezależnie od nastroju. Tylko nagły wypadek życiowy mógł ją od tego zwolnić.

- Cieszę się, że jestem już w domu – uśmiechnęła się do brata
- Ja też się cieszę, że jesteś już w domu. Mam nadzieję, że wszystko będzie już dobrze – uśmiechnął się i wziął od dziewczyny torbę
- Mam nadzieję braciszku, mam nadzieje… – uśmiechnęła się ponownie
- Będzie dobrze, zaopiekuje się tobą – wziął walizkę dziewczyny i zaniósł ją do jej pokoju, a chwilę później do mieszkania wszedł Theo, który przyjechał razem z nimi
- Theo – uśmiechnęła się – Nie wiem jak mam ci dziękować za to, że jesteś… Za to, że byłeś ze mną cały czas. Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć…
- Nie musisz nic robić – spojrzał dziewczynie w oczy – Wystarczy mi, że będziesz żyć, a wtedy będę naprawdę szczęśliwy – uśmiechnął się a Nina zarumieniła się
- No! – dołączył do nich Łukasz – Nina, możesz już iść do siebie. Zaraz do ciebie dołączę. – uśmiechnął się, po chwili Nina zniknęła na schodach wiodących do jej pokoju. Theo obrócił się i zaczął iść w kierunku drzwi wyjściowych.
- Zaczekaj! – zawołał Łukasz a Theo odwrócił się i spojrzał na niego – Chciałem ci podziękować.
- Za co? – spytał trochę nieśmiało – Przecież nic nie zrobiłem.
- Dużo zrobiłeś. – uśmiechnął się – Dla mnie, dla Niny… Przede wszystkim dla Niny. Dziękuję ci za to.
- Wiesz…. – potarł dłonią kark – Nie ma za co. To była dla mnie przyjemność pomagać jej w tych trudnych chwilach.
- Jeszcze raz dziękuje, i mam do ciebie małą prośbę…
- Mów śmiało. – uśmiechnął się
- Nie możesz spotykać się z Niną – spojrzał groźnie na Theo, a ten wyraźnie zbladł
- Co takiego? – spojrzał lekko skołowany na Łukasza – To nie jest prośba, a stwierdzenie.
- Dziękuję ci za to co zrobiłeś, ale Nina potrzebuje teraz czasu bez chłopaków i tym podobnych spraw. Chcę aby w końcu była szczęśliwa. Mam nadzieję, że to zrozumiesz, bo rozumiesz prawda?
- Tak, rozumiem…. – zasmucił się – Też bym tak postąpił by chronić swoją siostrę.
- Dzięki, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć – klepnął go w ramie i poszedł do pokoju Niny
- Taaa…. – szepnął – Szkoda tylko, że… A zresztą to już nie ważne. – szepnął sam do siebie i wyszedł z mieszkania Łukasza.

Łukasz poszedł do pokoju Niny. Otworzył delikatnie drzwi i zobaczył, że dziewczyna siedzi na łóżku i przegląda album ze zdjęciami swojej rodziny. Siedzi smutna i nic nie mówi, przewraca tylko strony albumu. Łukasz wszedł do pokoju i usiadł obok siostry. Pogładził jej włosy i uśmiechnął się.

- Tu miałaś 3 lata – wskazał na zdjęcie
- Nie pamiętam – westchnęła – Nic nie pamiętam z tamtego czasu… Mam zupełną pustkę w głowie. Jak to może być możliwe?
- Zawsze miałaś ciężkie życie – pogładził ją po głowie – Chyba wyparłaś to wszystko, znaczy wszystkie wspomnienia. 
- Ale żeby nic nie pamiętać?! – zaczęła przewracać strony w albumie – Przewracam strony, patrzę na zdjęcia i nic nie pamiętam! – zamknęła album i rzuciła go w kąt
- Ciii! – przytulił siostrę, która zaczęła płakać – Teraz wszystko będzie dobrze. Ja też mało pamiętam z dzieciństwa. Nie martw się to normalne.
- Czy Theo jeszcze jest u nas? – spojrzała chłopakowi w oczy
- Nie, pojechał już do domu. – wstał – Rozpakuj się i ogarnij się trochę – zaśmiał się – I nie płacz więcej, bo nie masz powodów do płaczu, to po pierwsze. A po drugie wyglądasz tragicznie tata rozmazana. – zaśmiał się a Nina zaśmiała się razem z nim
- Dzięki – przetarła rękawem twarz i poszła do łazienki

Tydzień później, o godzinie 18.00, w Londynie panowała piekielna burza. Nikt nie spodziewał się takiej ulewy, takich grzmotów i błyskawic. Na ulicach Londynu ruch zamarł, wszystko zatrzymało się w miejscu. Ulice świeciły pustkami. Żadnych przechodniów, żadnych samochodów, komunikacja miejska również została unieruchomiona. Nagłe oberwanie chmury sparaliżowało całe miasto. Ale jedną osobę taka pogoda nie przestraszyła. Mknął autem ulicami Londynu, jakby sam diabeł zaprosił go na spotkanie, a cerber (pies piekieł) wskazywał mu drogę. Wpadł do mieszkania cały przemoknięty. Aż przeklął, tak było mu zimno.

- Cholera jasna! Co za pogoda! – wkurzył się i wszedł do salonu – Niech diabli wezmą taką pogodę!
- Spokojnie brachu – zaśmiał się Theo – Masz piwo na rozgrzewkę – podał mu butelkę z trunkiem
- Teraz raczej mi setka potrzebna, albo i dwie a nie piwo – usiadł na kanapie
- Dobra, zaraz dam ci setkę, ale pamiętasz że dziś wracasz do domu Jack, tak? Nie ma żadnego "prześpię się na kanapie"
- Tak, wiem… A teraz dawaj mi setkę…. – Theo wyszedł z salonu i po chwili wrócił z dwoma kieliszkami wódki
- Masz, ale od jednego kieliszka na pewno nie zrobi ci się cieplej – zaśmiał się

Przez chwilę Jack i Theo rozmawiali o sprawach klubowych. Theo żalił się Jackowi, że klub i fani kładą na niego duży nacisk z powodu nowego kontraktu z kanonierami. Theo nie wiedział jeszcze czy podpisze nową umowę czy też nie, ale wiedział, że kocha ten klub i chciałby dalej w nim grać. Jack nie byłby Jackiem gdyby nie zaczął go namawiać, by został w klubie. Ale nie tylko ten temat poruszyli. Chwilę później zaczęli rozmawiać o Ninie. Łukasz powiedział Jackowi, że Łukasz nie chcę by ten spotykał się z jego siostrą dla jej dobra. Jack zaś powiedział chłopakowi, że ma pełnie prawo do spotykania się z Niną. W końcu to za jego sprawdzą dziewczyna poczuła się lepiej, i to on był przy niej każdego dnia. Jack radzi chłopakowi by porozmawiał z dziewczyną szczerze. I nie ukrywał przed nią prawdy, bo on wie, że Theo zakochał się z niej na zabój. Theo przez chwilę wypierał się, że nic nie czuje do Niny, ale po kolejnej chwili jednak dał za wygraną i przyznał, że jednak coś do niej czuje i nie jest to zwykłe przyjacielskie uczucie, czy nawet współczucie.

Około godziny 19.00 pogoda w Londynie uspokoiła się trochę. Niebo przejaśniło się, i nawet można było dostrzec zachodzące słońce na horyzoncie. Nina siedziała w swoim pokoju i ponownie zaczęła przeglądać album ze zdjęciami. Po kilku minutach chwyciła inny album, w którym były zdjęcia jej i Theo ze szpitala i ośrodka. Przeglądając je ciągle się uśmiechała. Wspominała chwile z nim spędzone i nie mogła doczekać się kolejnego spotkania. Tylko to trzymało ją w garści. Kolejne spotkanie z kochanym człowiekiem, który tak wiele dla niej zrobił. Nagle usłyszała jak Łukasz woła ją na kolacje. Odłożyła album ze zdjęciami na szafkę nocną i zbiegła schodami do kuchni.

- Dlaczego Theo jeszcze nie przyszedł? – spytała – Czekam już tydzień a po nim ani śladu – zasmuciła się – Żadnego sms’a, żadnego telefonu.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł byś się z nim teraz widywała – podał jej talerz z potrawą, która wyglądała jak kurczak po chińsku z sosem słodko-kwaśnym a na dworze znów zaczęła szaleć burza, co w Anglii było dość dziwnym zjawiskiem pogodowym
- CO?! – poruszyła się a po chwili było słychać uderzenie błyskawicy
- Znaczy, to nie jest dobry pomysł byś się teraz widywała z jakimikolwiek chłopakami. – spojrzał na dziewczynę z uczuciem
- Łukasz, on jest tym czego teraz potrzebuje…
- Nina, nie chcę cie stracić ponownie. Daj sobie trochę czasu… A teraz jedz… Kolacja stygnie.
- Jakoś odebrało mi ochotę na jedzenie…. Chcę się z nim zobaczyć! I to teraz! – podniosła głos
- Nie Nina! Zabraniam ci! – spojrzał na nią groźnie – Jemu też zabroniłem tu przychodzić…
- Co takiego? – wstała – Chyba się przesłyszałam!
- Siadaj! – nakazał
- Chyba sobie śnisz! Jesteś najgorszym bratem jaki mógł mi się trafić! Nienawidzę cię!

Nina spojrzała bratu prosto w oczy, a po chwili wybiegła z mieszkania. Na dworze straszni błyskało, grzmiało i padało. Ale to nie przeraziło Niny. Wybiegła na ulicę i zaczęła biec przed siebie. Przypomniała sobie jak Theo opowiadał jej pewną historię. O tym jak jego brat złamał nogę jak byli mali i cała wina poszła właśnie na Theo, bo jechali rowerami w burze, ponieważ przestraszyli się grzmotów i brat Theo spadł z roweru. Nina biegnąc przez ulicę myślała tylko o Theo, o tym jak opowiadał jej o sobie.

Theo siedział w salonie i oglądał mecz popijając sobie piwko. Nagle usłyszał bardzo głośny trzask a w całym domu zgasło światło. Burza która przechodziła nad Londynem spowodowała brak zasilania w całym mieście. Zrobiło się ciemno i ponuro. Theo zapalił świeczki w całym domu i zaczął liczyć na szybki powrót zasilania. Wtedy w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka drzwi wejściowych. Theo przestraszył się nie co, ale po chwili ruszył do drzwi by je otworzyć. Otworzył drzwi i zobaczył w nich Ninę. Była cała przemoknięta i drżała z zimna.

- Cześć…. – powiedziała nieśmiało – Mogę wejść?

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam w rozdziale kolejnym!

Rozdział III szału nie zrobił. Nie wiem dlaczego... Może przez tą przerwę. Naprawdę nie wiem. Ale skończę już to opowiadanie. Nie lubię niedokończonych spraw.

Skoro już jesteśmy w temacie opowiadań, to chciałam pisać kolejne. I już nawet zaczęłam (LBS skończyłam pisać 28 stycznia). Mam już nawet "prolog i I rozdział", ale kolejne opowiadanie stoi pod znakiem zapytania. Pewnie domyślacie się dlaczego. Pisałam o tym powyżej.

Rozdział zostawiam waszej ocenie. Do napisania przy kolejnym. 

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział III

Theo wszedł do sali Niny i zobaczył, że dziewczyna siedzi na parapecie i płacze. Spojrzała w jego kierunku i automatycznie zakryła twarz kawałkiem bluzy, którą miała na sobie. Chłopak rzucił swoje zakupy i podszedł do dziewczyny. Pogłaskał ją po plecach i przytulił mocno. Po kilku chwilach poczuł jak dziewczyna obejmuje go rękoma w pasie i wtula się w niego mocno. Wtedy na jego twarzy pojawił się uśmiech i jego serce drgnęło radośnie. Teraz już na 100% wiedział, że jej nie opuści. 

- Shhh…. – pogłaskał ją ponownie po plecach – Shhh… Teraz już wszytko będzie dobrze…
- Nie wiem co mam z sobą zrobić. – zaszlochała 
- Wszystko będzie dobrze, nie musisz się martwić. Na mnie możesz liczyć.
- Naprawdę mogę na ciebie liczyć? – odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy
- Tak. – uśmiechnął się – Bez względu na wszystko zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze! – powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.

Nina uśmiechnęła się do chłopaka i ponownie się do niego przytuliła, a on poczuł ulgę. Poczuł jak dziewczyna rozluźnia się, jak pozwala mu zbliżyć się do niej. Usiadł obok niej na parapecie i chwycił jej dłoń, by po chwili uścisnąć ją. Nina spojrzała mu w oczy, po chwili spojrzała na ich dłonie. Zaczerwieniła się i poczuła jak jej dłoń się poci. Kilkanaście minut później na salę weszła pielęgniarka, która przyniosła obiad. Nina odmówiła spożycia posiłku, ale mimo to pielęgniarka zostawiła dwudaniowy obiad na stoliku obok łóżka. Theo spojrzał na nią krzywo. 

- No co? – spytała lekko zdziwiona – Może nie jestem głodna…
- Musisz coś zjeść – uśmiechnął się 
- Ale ja naprawdę nie jestem głodna – spojrzała na ziemniaki z kurczakiem i surówką z białej kapusty
- Nawet dla mnie nic nie zjesz? – spojrzał na nią oczkami małego pieska
- Proszę, nie patrz tak na mnie…. – skrzywiła się a Theo dalej patrzył na nią oczkami szczeniaczka a po chwili zaskomlał – O Boże! – skrzywiła się – Dobrze…. – chwyciła za wildelec i ugryzła kawałek kurczaka – Zadowolony! – zaczęła z trudem przeżuwać, jakby to co miała w ustach strasznie paliło ją w podniebienie
- Bardzo. – uśmiechnął się

Theo musiał się bardzo napracować by Nina  zjadła cały posiłek. Niestety Nina była bardzo marudna, ale w końcu chciał dla niej jak najlepiej. Nina poprosiła Theo by opowiedział jej o sobie, i zrobił to. Streścił jej praktycznie rzecz ujmując całe swoje życie. Głownie opierało się ono na piłce nożnej, ale kąski z życia prywatnego były iście ciekawe. 

Chłopak pędził cały dzień z dziewczyną w jej szpitalnym pokoju. Chciał dotrzymać jej towarzystwa, by nie poczuła się samotna. Wiedział, że teraz bardzo potrzebuje bliskości kogoś. Nawet kogoś, kogo zna całkiem od niedawna. 

Około godziny 18.30 do sali weszła pielęgniarka. Była zdziwiona widząc chłopaka siedzącego razem z dziewczyną na łóżku. Powiadomiła go, iż godziny odwiedzin skończyły się 30 minut temu i poprosiła go o wyjście z oddziału. Theo bez zbędnego proszenia o pozostanie jeszcze chwilę, wstał i kiedy chciał ruszyć do wyjścia, poczuł zaciskającą się dłoń dziewczyny na jego nadgarstku. Spojrzał na nią i uśmiechnął się pytająco.

- Wpadniesz do mnie jutro? – spytała smutna patrząc mu w oczy
- Z miłą chęcią Nino. – uśmiechnął się
- Dziękuję. – wyraźnie się uśmiechnęła
- Nie masz za co dziękować. Chcę być przy tobie, bo jesteś kimś dla mnie ważnym. – ponownie obdarzył ją szerokim uśmiechem i pocałował w czoło a po chwili wyszedł z sali 
- Takiego chłopaka należy trzymać blisko przy sercu, panno Sorbo. – pielęgniarka uśmiechnęła się do dziewczyny po czym podłączyła kolejny woreczek z leczniczą substancją do jej kroplówki
- Wiem, ale… Ujmę to tak. – nagle posmutniała – To nie jest ta liga…
- Ależ co pani…
- Proszę mów mi Nina…. – skrzywiła się – Nie lubię być panią nazywana.
- Dobrze. – uśmiechnęła się – Powiem ci jedno. Nie ważne z jakich lig pochodzicie, ważne są uczucia jakimi siebie darzycie i ważne co mówią wasze serca – uśmiechnęła się 
- Wiem, ale ostatnio wątpię w te wszystkie…
- Nie wątp – przerwała jej – Po prostu czuj. – uśmiechnęła się i wyszła z sali 

Nina uśmiechnęła się sama do siebie i położyła się na łóżku przykrywając się kołdrą. Zaczęła myśleć o tym co powiedziała jej pielęgniarka i stwierdziła, że ma racje. Należy kierować się sercem, ale niestety serce Niny zawiodło ją już wiele razy. Mimo to, Nina postanowiła ponownie spróbować. 

Wieczór…

Na ulicach Londynu zrobiło się cicho jak nigdy przedtem. Dźwięk dudniących na ulicach miasta samochodów nagle ucichł. Panowała głucha cisza. 

Siedział w swoim mieszkaniu przed telewizorem i czekał na przyjaciela, który miał wpaść do niego lada chwila z wizytą. Około godziny 21.00 u drzwi wejściowych rozległ się dźwięk dzwonka. Chłopak ruszył do wyjścia i otworzy drzwi pośpiesznie. 

- Już myślałem, że nie przyjdziesz. – ucieszył się na widok przyjaciela
- Spokojnie Theo. Jak mówiłem, że przyjdę to przyjdę – uspokoił go Jack – No i mam coś na wzmocnienie – pomachał przed Theo skrzyneczką piwa
- No to dawaj do salonu. – uśmiechnął się – Musimy jakoś to rozpracować – spojrzał na skrzyneczkę po czym poszli razem do salonu i usiedli wygodnie na kanapie
- Więc… Jak było w szpitalu? Co jest z Niną? – spytał po czym otworzył butelkę piwa i podał ją przyjacielowi
- Wydaje mi się, że teraz już wszystko okay – gapił się tępo w butelkę
- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego to wciąż robisz? – odpieczętował swoją butelkę i upił łyk piwa
- Nie wiem, ale czuję się szczęśliwy kiedy ją widzę…. – uśmiechnął się – A kiedy ona się uśmiecha daje mi to niezwykłą radość. 
- O Boże! - zaczął się śmiać – Ty się w niej zakochałeś!
- Nieprawda! – zaprzeczył – To kompletna bzdura. – lekko się zaczerwienił – Znam ją kilka dni...
- Ty się naprawdę zakochałeś – upił łyk piwa – To po tobie widać…. – zaczął się śmiać 
- Dobra, myśl sobie jak chcesz… Jak myślę inaczej. – jednym duszkiem wypił prawie całe piwo

Kiedy przyjaciel Theo opuścił jego mieszkanie, zaczął się on zastanawiać nad tym co powiedział. Nie chciał wierzyć, że tak nagle zakochał się z nowo poznanej dziewczynie, która skrywała przed światem tajemnicę tak wielka, że nawet ją samą ona przerażała. Długo rozważał za i przeciw. Ważył dokładnie każde uczucie, by określić co czuje naprawdę. Ale nie mógł dojść do jasnego rozwiązania. Tak wiele myśli kłębiło się w jego głowie, że postanowił dać sobie trochę czasu, aż sytuacja w jego głowie stanie się klarowna. 

Następnego dnia w szpitalu zjawił się Łukasz. Wszedł do sali dziewczyny i usiadł obok niej. Nastała między nimi niezręczna cisza. Nina nie wiedziała co powiedzieć, Łukasz także nie wiedział jak zacząć rozmowę. Bał się, że źle wypowiedziane choćby jedno słowo, może jeszcze bardziej pogorszyć sytuacje. Postanowił, że zacznie rozmowę od tego, czego chciał się od niej dowiedzieć najbardziej. 

- Nino…. – spojrzał na dziewczynę – Powiesz mi się naprawdę stało?
- Łukasz, nie chcę o tym teraz gadać. – spojrzała smutna na chłopaka – Trudno to zrozumieć?
- Ninko, przecież wiesz że chcę dla ciebie jak najlepiej…. – chwycił jej dłoń i ścisnął delikatnie
- Wiem, ale nie jestem gotowa by o tym rozmawiać…
- Czy to przez to, że tak mało jestem w domu, że tak mało uwagi ci poświęcam? Zawsze myślałem…
- Nie! Z tobą jest wszystko okay. Jesteś kochanym bratem. Jestem ci wdzięczna za wszystko, naprawdę. – uśmiechnęła się do chłopaka – To ze mną jest coś nie tak…. – ponownie posmutniała
- Co? – zdziwił się – Nina, z tobą jest wszystko w porządku. Mieszkam z tobą, wiem to…
- Gdyby wszystko było ze mną porządku, to nie miałabym tych blizn – pokazała mu ręce a na nich głębokie brązowe blizny. Chłopak spojrzał na nie i zasmucił się, po czym delikatnie pogładził jej blizny i zakrył kawałkiem materiału.
- To już jest przeszłość. – powiedział nieco smutny – Teraz wszystko będzie dobrze. 
- Nie, nie będzie… Wciąż jestem popaprana. 
- Więc powiedz mi o co w tym chodzi.
- Chodzi o Daniela…. – pociągnęła nosem
- Wiedziałem! – wstał nagle – Zabiję kutasa!
- Nie! – złapała go za rękę – To nic nie da, a narobisz sobie tylko kłopotów z mojego powodu a tego bym nie chciała. 
- Muszę coś zrobić, bo ten skurwiel zawsze będzie cie męczyć. – był oburzony
- Łukasz…. – westchnęła – Przyrzeknij mi że nic nie zrobisz, dobrze?
- Ale…
- Przyrzeknij! – powiedziała ostro i stanowczo – Proszę cię przyrzeknij!
- Dobrze. Ale jeśli napatoczy mi się na drogę to lepiej niech go ręką boska chroni przede mną.

________________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam po strasznie długiej przerwie. Może przerwa w pisaniu nie była aż tak duża, bo jakiś miesiąc temu skończyłam pisać On the Other Side, ale była długa przerwa między rozdziałami tego opowiadania. Przerwa była spowodowana tym, iż jest to opowiadanie dla mnie szczególnie bolesne i nie miałam zamiaru go kończyć, bo po co się męczyć z pisaniem czegoś przez co się cierpi. No ale doszłam do wniosku, że jak zaczęłam pisać to trzeba skończyć. Tak więc jest. Rozdział zostawiam wam do oceny.

xoxo N.